sobota, 23 marca 2013

Twelve.



Rozłączyłem się i wybiegłem z domu, zabierając po drodze kluczyki do motoru i kurtkę. 



Jednym ruchem włożyłam wszystko do pudła i wyszłam ze strychu. Pobiegłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku.
Jak ona mogła?! Przecież jesteśmy rodziną! Dobrze wiedziałam, że mnie nie lubi, i że stara się spędzić ze mną jak najmniej czasu, ale aż do tego stopnia, że życzy mi śmierci?! To jest moim zdaniem choroba. I pewnie obwinia mnie za to, że go straciła. Straciła mojego ojca przeze mnie. Tak przynajmniej się jej wydawało.
Przekręciłam się na prawy bok i podłożyłam obie dłonie pod głowę. Po policzku spłynęła mi łza, a za nią następna. I kolejna. Nie ścierałam ich. Nie miałam takiej potrzeby. Pozwoliłam, żeby sobie płynęły po mojej twarzy, jeszcze bardziej ją masakrując, aż zasnęłam.


*   *   *

 Obudziłam się i spojrzałam w sufit. Przekręciłam głowę w bok i wzięłam telefon do ręki. Była godzina dziewiętnasta czterdzieści trzy, ale mnie to nie obchodziło. Na wyświetlaczu pisało: siedem nieodebranych wiadomości od Zayn, szesnaście nieodebranych połączeń od Zayn. Uśmiechnęłam się, ale położyłam na łóżku komórkę i poszłam się ubrać. Umyłam twarz. Miałam już dosyć mazgajenia. Pomalowałam swoje rzęsy i zrobiłam czarną kreskę na powiece oraz nałożyłam cienką warstwę pudru na policzki. Wzięłam telefon do ręki i wyszłam z mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach i chciałam otworzyć drzwi, ale nie mogłam. Nacisnęłam jeszcze raz klamkę, ale efekt był taki sam. Super zatrzasnęłam się we własnym domu! Oparłam się plecami o drzwi i po nich zjechałam. Podciągnęłam nogi pod brodę i oparłam na kolanach głowę. Rozpłakałam się. Znowu się rozryczałam. Czasami myślę, że tylko to potrafię w życiu - płakać. Podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. Na ścianie wisiało moje zdjęcie z moją mamą. Zacisnęłam usta w linijkę i się  podniosłam. Pociągnęłam za klamkę, ale zamiast się otworzyć ona została mi w rękach. Rzuciłam ją na podłogę i sięgnęłam do torby, po to aby wyciągnąć wsuwkę z niej. Zaczęłam grzebać nią w zamku, aż się w końcu udało. Po kilkunastu minutach byłam wolna. Zabrałam torbę i pobiegłam szybko do samochodu. Wsadziłam kluczyk do stacyjki i przekręciłam. Wyjechałam z mojego podjazdu i pojechałam w głąb miasta. Stanęłam na światłach i czekałam, aż czerwone światło zmieni się na zielone. 
Nagle usłyszałam głośny huk, a następnie dźwięk tłuczonego szkła.


*   *   *

Wszedłem do domu i rzuciłem kluczyki od motoru na komodę. Przeszedłem do salonu i usiadłem na kanapie półleżąc. Oparłem się i przykryłem twarz dłońmi. Nie mogłem się pogodzić z tym co właśnie zrobiłem. Ona - nieletnia dziewczyna, która zazwyczaj myśli o jednym. I ja - stary i naiwny idiota, który rozdziewiczył nastolatkę. Stało się to wczoraj, a ja wciąż o tym myślą i szczerze mówiąc nie żałuję skutków, bo zaczyna mi się coraz bardziej podobać, ale nie zmienia to faktu, że jestem jej nauczycielem od angielskiego. 
Ale przyznać każdy musi, że jest słodka, szczególnie wtedy kiedy wpycha sobie to jedzenie do buzi, albo jak śpi. Tego to już nikt nie pobije. Jest najsłodszą śpiącą dziewczyną na ziemi. Miałem wrażenie, że gdybym teraz wyjechał, to bym strasznie za nią tęsknił. Szkoda tylko, że za niedługo to się stanie. Będziemy musieli się rozstać i o sobie zapomnieć, bo przecież nie przetransportuję jej z USA do Wielkiej Brytanii. Przyjechałem tutaj tylko na miesiąc. Praktyki, albo jak kto woli - wymiana. Chyba tego nie przeżyje. Nie fizycznie, a psychicznie. 
Wziąłem kartki i zacząłem sprawdzać kartkówki. Czasami nie potrafiłem zrozumieć, że ktoś nie potrafi nawet podstaw.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo? - zapytałem, odkładając kartki i długopis obok siebie.
- Nazywam się Brandon Clein, jestem wyższym komendantem policji w Nowym Jorku. Czy rozmawiam z  panem Zayn'em Malikiem? - odpowiedział, a ja zamarłem.
- Tak. O co chodzi? 
- W związku, że to pan się ostatnio kontaktował z panną Moore, chciałbym pana poinformować, że panna Rebecca Moore leży w szpitalu. - odpowiedział, a ja zawiesiłem wzrok na ścianie przede mną. Rozłączyłem się i wybiegłem z domu, zabierając po drodze kluczyki do motoru i kurtkę. 






I jest już drugi! Jest krótki, ponieważ to jest wprowadzenie ;p
Mam nadzieję, że się podoba ;p
Pewnie domyślacie się co się stało xd
Od razu mówię, że to nic poważnego :)

6 komentarzy:

  1. Co ten Malik kombinuje? Tylko na miesiąc.. Coś mi się wydaję, że po tej akcji z matką, bedzie chciała z nim wyjechać :) skoro to tylko wprowadzenie to czekam do jutra na resztę :)
    całuje xx @Real_Paradiise x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej.. no ja mam nadzieję że nic poważnego! Liczę na to że szybko dodasz rozdział:) //@Patoskaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!
    Uwielbiam jak piszesz ♥
    Powiedz kiedy będzie kolejny rozdział :d
    Mam nadzieje że szybko ;**
    @_Lets_go_crazy_

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny, ale błagam cię NIGDY więcej nie przerywaj w takim momencie. @Karola_Horan69

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :DD
    Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko Boska! Co się stało?!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ci bardzo za poświęcenie kilku minut na przeczytanie tego rozdziału :)
Dziękuję za każdy komentarz. To właśnie on motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :)