sobota, 16 marca 2013

Four.





Z pewnością, ale skoro to przez nią to nie dam jej tej satysfakcji



Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Nie bawiłam się w jakieś ciche zamykanie drzwi, a potem szybkie przemknięcie do swojego pokoju. Po co? Jeżeli moja matka będzie chciała się ze mną spotkać to i tak to zrobi. A szczerze mówiąc wole to mieć za sobą dziś, niż jutro rano.
Zdjęłam buty, które ustawiłam obok obuwia mojej rodzicielki, i powiesiłam czarny płaszczyk na wieszaku. Przeszłam przez ciemny korytarz do kuchni. Otworzyłam zamrażarkę i wyciągnęłam kilka kostek lodu, które następnie wrzuciłam do szklanki i zalałam letnią herbatą owocową. Usłyszałam szelest przewracania kartki od jakiegoś magazynu, ale nie ruszyłam się. Stałam nieruchomo i patrzałam na wiatr, który poruszał lekko drzewami w naszym ogrodzie. Nie odwracając wzroku od okna, upiłam łyk herbaty z pełnej szklanki.
- Czemu nie odebrałaś telefonu? - usłyszałam za sobą. Jej głos się łamał. Nie lubiłam  takich sytuacji. Zawsze, gdy komuś się głos łamał miałam ochotę do niego podejść i przytulić, ale w tej sytuacji nie mogłam. Musiałam wytrzymać.
- Nie miałam czasu. - odpowiedziałam i odchrząknęłam. Odwróciłam się w jej stronę i oparłam ręce na szafkach kuchennych tuż za mną.
- Tak w ogóle gdzie ty byłaś? I przede wszystkim z kim? - zadawała pytania jak maszyna. Wstała, rzuciła gdzieś na bok gazetę i podeszła bliżej mnie.
- Nieważne. - odpowiedziałam, wzięłam szklankę z napojem i poszłam schodami na górę do mojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą głośno drzwi, żeby to dokładnie usłyszała, postawiłam gwałtownie szklankę na stole tak, że kilka kropel rozlało się na biurku, i poszłam do łazienki. Oparłam się rękami o umywalkę i spuściłam głowę w dół. Po moich policzkach popłynęło kilka łez. Znowu. Znowu zaczęłam płakać. Przez moją matką, która rodząc mnie przyjęła na swoje barki to, że będzie się mną opiekować, a nie zwalać jej brudną robotę na niewinnych ludzi. Może i jest bogata, choć sama tego nie osiągnęła, ale to nie powód żeby tak mnie traktować. Od samego praktycznie początku mojego nędznego życia jestem wychowywana przez naszą gosposię - Whitney. Gdyby nie ona nawet nie wiem czy bym teraz żyła. Ja rozumiem, że moja matka ma trzydzieści dwa lata i urodziła mnie w tym samym wieku, co ja aktualnie jestem, ale to nie jest powód żeby zaniedbać tak człowieka. W dodatku własne dziecko. Zresztą musiała mieć poważny powód żeby mnie urodzić, bo równie dobrze mogłaby usunąć ciążę.
Podniosłam głowę i popatrzałam w lustro, które wisiało nad umywalką. Twarz, na której kiedyś codziennie był uśmiech przemieniła się w twarz, która jest całą w smugach od tuszu. Otworzyłam szufladę pod umywalką i wyciągnęłam mała pudełeczko. Przechyliłam je i wysunęła się z niego dwie żyletki. Wzięłam jedna, a drugą położyłam na umywalce. Złapałam pewniej ją w dłoń, ale gdy już miałam przejechać po nadgarstku zwątpiłam. W mojej głowie zaczęły się roić myśli: dlaczego ja to chcę zrobić? Bo mam dość mojej matki? Z pewnością, ale skoro to przez nią to nie dam jej tej satysfakcji i nie będę się przez nią ciąć. Wzięłam do ręki  obie żyletki i wyrzuciłam je do kosza, który stał obok szafki z umywalką. Przemyłam twarz wodą i dokładnie zmyłam makijaż. Następnie związałam włosy w szybkiego koczka i zdjęłam ubrania. Puściłam wodę i wlałam płynu do kąpieli o zapachu malinowym. Weszłam do wanny i odchyliłam głowę do tyłu. Zanurzyłam się prawie do ramion, a nogi postawiłam, wyprostowane na wannie.
Gdy tylko woda zrobiła się chłodna wyszłam z wanny i wytarłam dokładnie każdą część mojego mokrego ciała. Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szuflady czystą pidżamę i założyłam ją na siebie. Następnie wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku, wcześniej przykrywając się niebieską kołdrą.


*   *   * 

Usłyszałam pierwsze nuty piosenki Lullaby, szybko wyciągnęłam prawą rękę w stronę stoli, który leżał obok łóżka. Nie patrząc, wyłączyłam jedną z moich ulubionych piosenek. Podniosłam głowę znad poduszki, ale po chwili znowu na nią opadłam. 
Po piętnastu minutach w końcu przewróciłam się na plecy i usiadłam na łóżku. Wstałam i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i umyłam zęby. Weszłam ponownie do pokoju i wyciągnęłam z mojej małej garderoby ubrania. Po czym podeszłam do lustra i pomalowałam swoje rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Poczesałam włosy i założyłam okulary. Tak nosiłam okulary. Bardzo rzadko, ponieważ przeważnie zakładałam soczewki, ale dziś jestem zbyt leniwa. Spakowałam szybko do torebki telefon i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach, nie zwracając uwagi na to czy jest ktoś w domu, czy nie, i podeszłam do garderoby obok drzwi. Założyłam mój czarny płaszczyk, przewiesiłam beżowy szalik przez szyję, wzięłam klucze z domu i z samochodu i wyszłam.


*  *  *

Weszłam do mojego aktualnego miejsca w pracy i weszłam na zaplecze. Byli już tam Luke i Mary, którzy rozpakowywali babeczki. 
- Cześć. - powiedziałam i ukradłam im jednego czekoladowego muffina. Oni w tej samej chwili się do mnie odwrócili i spiorunowali mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami, wyciągnęłam kilka monet z kieszeni moich spodni i wrzuciłam do fartucha Mary. - Lepiej? - zapytałam gryząc babeczkę.
- Mniej więcej. - odpowiedziała i mnie przytuliła. - Możesz dziś być na kasie? - zapytała i się uśmiechnęła. W sumie ostatnio to ona mnie zastąpiła, więc  trzeba być fair w stosunku do swoich współpracowników. 
- Jasne.- odpowiedziałam, wzięłam od niej czarny fartuszek i założyłam go na siebie. Wyszłam na 'salę tortur' i otworzyłam drzwi, za którymi stało już kilku ludzi czekających na gorącą kawę.


*   *   *

- Zastąpisz mnie? - usłyszałam za sobą piskliwy głos Mary. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę, trzymającą w ręce telefon. 
- Coś ważnego? - zapytałam, wycierając brudne ręce z kawy o mój 'mundurek'.
- Tak. Pamiętasz tego chłopaka, który po mnie tutaj przychodził? - zapytała, a ja kiwnęłam głową. - Będzie tutaj za dwie minuty i ...
- ... No leć już. Zastąpię cię. - powiedziałam, a ona wręczyła mi szmatkę i szybko wybiegła z kawiarni. Zaśmiałam się i poszłam umyć stoły w całym pomieszczeniu. 

Byłam już przy ostatnim stoliku, kiedy drzwi z kawiarni się otworzyły. 
- Przepraszam, czy można jeszcze kupić gorącą czekoladę? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam jedynego Brytyjczyka jakiego znam w moim życiu. 
- Jasne.- odpowiedziałam i złapałam ciężko oddech, a zaraz po tym wypuściłam powietrze przez usta. Podeszłam do lady i nabiłam na kasę czekoladowy napój. - Coś jeszcze?
- Nie. Tylko to. - odpowiedział. Po czym wyznaczoną przeze mnie liczbę banknotów. Następnie podeszłam do ekspresu i zrobiłam tą nieszczęsną czekoladę. Wręczyłam chłopakowi kubek z napojem, a on wyszedł rzucając krótkie: 'do zobaczenia'. Prychnęłam pod nosem i poszłam na zaplecze po swoje rzeczy. Wzięłam swoją torebkę i wychodząc z budynku krzyknęłam szybkie: 'cześć' do Luke'a, który miał dziś miał zamykać. Przeszłam kilka kroków i otworzyłam na pilocie samochód, którym przyjechałam. Na siedzenie pasażera rzuciłam torebkę, a sama usiadłam na miejscu kierowcy. Wsadziłam kluczyk do stacyjki, przekręciłam i nic. Powtórzyłam próbę i nadal nic. Gwałtownie oparłam na kierownicy. 
Usłyszałam pukanie w szybę, ale nie zwracałam na to uwagi. Następnie drzwi się otworzyły i usłyszałam obok siebie.
- Nic ci nie jest? - podniosłam głowę i ujrzałam tego samego mężczyznę, któremu przed chwilą wydawałam gorącą czekoladę. 
- Nie! Nic nie jest dobrze! - krzyknęłam. - Moja matka ma mnie gdzieś, wszystko się wali i jeszcze w dodatku ten kretyński samochód! - podniosłam głos. 
- Chodź. - powiedział spokojnie i wyciągnął do mnie dłoń. - Odwiozę cię do domu. - spojrzałam na niego i starłam samotną łzę z policzka. Wzięłam moją torbę i chwyciłam dłoń nauczyciela. 







I jest czwarty. Mam nadzieję, że się wam podobał.
Nie wiem jak w tym tygodniu będzie z rozdziałami, ale postaram się dodawać jak najczęściej. 

Mam pytanie do was: czy nie przeszkadza wam, że akcja jest taka 'rozlazła'?
Chodzi mi tutaj o to, że wszystko tak dokładnie opisuję. Podoba wam się to czy nie?

Ps.  DZIĘKUJĘ za 1500 wejść. 
Taki szczegół: wczoraj wam dziękowałam za 1300, a teraz jest 1500 *___*

7 komentarzy:

  1. Oczywiście że podoba *.* Akcje opisujesz świetnie, szczegółowo. To fajne :) Podoba mi się to, że Zayn jest nauczycielem. Końcówka najlepsza, ciekawe co się bedzie działo w trakcie drogi powrotnej :3 //@Patoskaa

    OdpowiedzUsuń
  2. poooodobał i to bardzo :) Xxx
    verylike1d

    OdpowiedzUsuń
  3. jest świetny , piszesz wspaniale ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie :)
    Napisz kiedy będzie kolejny rozdział ;) ♥
    @_Lets_go_crazy_

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie to jest cudowne. Kocham to, ze tak wszystko szczegółowo opisujesz. To pozwala działać wyobraźnią :) Dzięki temu w mojej głowie widzę wiele obrazów i ułatwia to wyobrazanie sobie twojej historii :) Cieszę się, że tak często dodajesz, to cudowne :) Mam nadzieje, ze będziesz się tego trzymać xd Wiec życzę ci ogromnej weny i rób to dalejtak wspaniale :) Co do rozdziału to coraz bardziej się wszystko rozkręca. Bardzo polubilam główną bohaterkę. Mam nadzieję, że da radę sobie z matka i wszystkimi problemami :)
    Całuję i czekam na następny rozdział xx
    @Real_Paradiise xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawaj szybko kolejny rozdział . ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Baaardzo podoba mi się to że tak wszystko dokładnie opisujesz. To tylko dodaje uroku temu blogowi. Cudowny rozdział;* @Karola_Horan69

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ci bardzo za poświęcenie kilku minut na przeczytanie tego rozdziału :)
Dziękuję za każdy komentarz. To właśnie on motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :)