piątek, 15 marca 2013

Three.




 Nie wiem jak tam u was w Wielkiej Brytanii wygląda trawa, ale u nas w Ameryce jest zielona.



Wyszłam ze szkoły i usiadłam na betonowych schodach, dzięki którym można wejść do budynku. Położyłam obok siebie czarną torbę z książkami i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybiła godzina 15:16, a mojego skromnego nauczyciela wciąż nie ma. Westchnęłam i wstałam. Zaraz po tym otworzyły się drzwi i wyszedł szanowny pan Malik. Ubrany w ciemne rurki, biały t-shirt, jakieś trampki, czarny płaszcz i z torbą przewieszoną przez ramię naprawdę zapierał dech w piersiach. Zresztą pewnie nie tylko mnie.
- Przepraszam, ale musiałem jeszcze coś tam podpisać. - powiedział z przyspieszonym oddechem i się uśmiechnął. - Idziemy?
- Gdzie? - zapytałam zdezorientowana. No bo o ile mnie pamięć nie zawodzi to miałam rysować jakieś szczegóły do jakiegoś teatrzyku.
- Myślałaś, że to w tej szkole? - zapytał, a ja przytaknęłam głową. Zaśmiał się i dokończył: - Przepraszam to moja wina. Nie powiedziałem ci, że jest to w teatrze na końcu miasta. Mam nadzieję, że się nie obrazisz?
- Lepsze to od uwagi i oceny niedostatecznej, jak to pan ujął.  - powiedziała, a on się ponownie zaśmiał i wyszedł poza teraz szkoły, a ja poszłam za nim. Stanął przed czarnym motorem i ze schowka wyjął dwa czarne kaski. Jeden wyciągnął ku mnie. Przyznam, że się trochę zdziwiłam, bo nigdy w całym moim dość krótkim życiu nie jeździłam na motorze. Tym bardziej takim. Pan Malik założył sobie kask na głowę, więc i ja wzięłam od niego ten nieszczęsny kask i sobie go założyłam. Chłopak usiadł na motor i ruchem głowy pokazał, że mam zrobić to samo. Chwilę się zawahałam, no bo przecież mama, a raczej w moim przypadku gosposia, tyle razy mówiła: ' nie wsiadaj do samochodu z nieznajomymi '. Może to nie był samochód i nieznajomy, ale jednak miało koła, a mojego nauczyciela od angielskiego znałam dwa dni. W końcu wsiadłam na miejsce wyznaczone dla mnie. Po chwili nauczyciel odwrócił do mnie głowę.
- Chcesz przeżyć? - zapytał. Ja otwarłam szerzej oczy i ze zdziwienie odparłam:
- To chyba jasne, że tak.
- W takim razie złap mnie w pasie, a przeżyjesz. - powiedział i się odwrócił. Już drugi raz w tym dniu się zawahałam, ale owinęłam moje chude ręce w jego pasie i zamknęłam go w szczelnym uścisku. Po chwili usłyszałam dźwięk charakterystyczny dla motoru, a następnie wyjechaliśmy ze szkolnej ulicy. Odwróciłam głowę w bok i oglądałam ludzi. Prawie nic nie było wyraźne, bo jechaliśmy strasznie szybko, ale coś się dało zobaczyć. Położyłam głowę na plecach kierowcy, o ile można tak nazwać osobę kierującą motor. Momentalnie zrobiło mi się przyjemnie, mogłabym tak zostać. Po kilkunastu minutach zauważyłam, że zwalniamy. Podniosłam głowę nieco nad ramię chłopaka, a od razu mówię, że było to trudne, bo jest dość wysoki, i oczy mi się lekko rozszerzyły. Stanęliśmy przed budynkiem, gdzie chodziłam na balet. Miałam może z pięć lat, gdy zaczęłam tutaj przychodzić. Osobiście nienawidziłam tego miejsca, gdy miałam tutaj raz w tygodniu przychodzić od razu byłam cała blada. Nie lubiłam baletu, wręcz go nienawidziłam. Kojarzył mi się z nim tylko i wyłącznie ból. Zawsze po zajęciach wręcz nóg nie czułam, a dodatkiem były one poobdzierane, aż do krwi. Także mam bardzo miłe wspomnienia z tym sportem. - Będziesz tak siedzieć? - usłyszałam obok siebie. Natychmiast się obróciłam do mojego towarzysza i zsiadłam z motoru. Oddałam nauczycielowi kask, który razem ze swoim schował do schowka, i poszliśmy do budynku, z którym kojarzyły mi się same niedobre rzeczy. Weszliśmy przez automatyczne drzwi i przeszliśmy obok recepcjonistki, którą oczywiście znałam, mówiąc szybkie 'dzień dobry'. Przeszliśmy długim, oświetlonym korytarzem do sali, gdzie były wystawiane przedstawienia i teatrzyki dla dzieci. Na scenie stał jakiś chłopak. Wyglądał na nieco starszego od Zayn'a, ale lekko podwinięte spodnie i białe tomsy odbierały mu lat. Obok nas, pod ścianą jakaś dziewczyna, wysoka i z kręconymi włosami, uczyła małe dzieci podstaw baletu. Od razu odwróciłam głowę i starał się nie patrzeć w tamtą stronę, żeby przypadkiem moje wspomnienia nie wróciły. Malik wyrwał się do przodu i szybkimi podskokami wdrapał się, po schodach, na scenę. Bez wahania już poszłam za nim. Gdy podeszłam do dwóch kolegów, widać było, że wyraźnie już o czymś rozmawiali. - Tak więc, to jest Becky, dziewczyna, która zgodziła się tobie pomóc. - powiedział mulat i wskazał na mnie.
- Nie dobrowolnie. - dodałam, na co brunet się zaśmiał.
- Jestem Louis. Cieszę się, że zgodziłaś się mi pomóc. - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń zupełnie ignorując moją odpowiedź. Odwzajemniłam uścisk i się uśmiechnęłam.
- Becky. - odpowiedziałam.  - Tak właściwie co ja mam zrobić?
- W sali obok jest z dziesięć metrów jakiejś tkaniny, więc jako że odgrywamy uproszczoną wersję 'Romea i Julii' pomyślałem, że narysujesz coś związanego z tym.
- Jakieś szczegóły? - próbowałam się dopytać o co w ogóle chodzi.
- Myślałem nad głównym rynkiem w Weronie, no i słynnym balkonie. - odpowiedział, a ja westchnęłam. Podniosłam torbę, która swoją drogą leżała na ziemi, i ruszyłam w stronę sali, gdzie miałam zostać przez kilka bitych godzin.
Weszłam do sali, gdzie było kilka luster powieszonych na ścianach, a na środku materiał, o którym wspomniał Louis. Na początek wzięłam nożyczki i rozcięłam materiał na pół, a następnie grubym pędzlem rozrysowałam kontury moich 'rysunków'. Przyniosłam sobie bliżej wszystkie farby, żeby nie wstawać i znowu siadać co chwilę. Przez kilka sekund miałam 'zastój'. Wyprostowałam się i spojrzałam przed siebie, czego oczywiście nie miałam robić.


*  - ... ale ja nie chcę tam, mamo! - krzyknęła pięcioletnia blondynka, wyrywając swoją mała rączkę z ręki swojej rodzicielki.
- Musisz. Wszystkie dziewczynki tam chodzą. - powiedziała kobieta i wzięłam swoje dziecko na ręce. - Kiedyś mi za to podziękujesz. - szepnęła. *


Samotna łza spłynęła po moim policzku, a ja dalej tak siedziałam i nie chciałam się ruszyć. Starłam szybkim ruchem ręki słoną wodę z policzka.
- Wszystko dobrze? - usłyszałam za sobą. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam tą samą osobę, która groziła mi uwagą na lekcji. Wzięłam pędzel, nachyliłam się nad materiałem i wróciłąm do pracy.
- Pewnie, czemu miało by nie być? - powiedziałam i pociągnęłam nosem. Dobrze wiedziałam, że mnie to zdradziło,a le co miałam zrobić? Zostawić moje smarki? Masz rację! Niech zasmarkam całą pracę.
- Właśnie widzę. - usłyszałam nad sobą, a następnie chłopak przykucnął obok mnie. - Pomóc ci?
- Jeżeli nie masz nic do roboty, to możesz wziąć ten pędzel - powiedziałam i podałam mu mój przyrząd do pracy. - i pokolorować trawę. - dokończyłam i wstałam.
- Na zielono? - zapytał, unosząc głowę.
- Nie wiem jak tam u was w Wielkiej Brytanii wygląda trawa, ale u nas w Ameryce jest zielona. - zaśmiałam się i podeszłam do drzwi.
- Skąd wiesz, że jestem z Wielkiej Brytanii? - zapytał, odwracając się.
- Akcent. - powiedziałam i wyszłam.


*   *   * 

Wróciłam na salę, gdzie Zayn ciężko pracował, aby nasza 'trawa' wyglądała autentycznie. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i podeszłam do chłopaka.
- Dzwonił ktoś do ciebie. - powiedział, nie odrywając się od pracy. Podeszłam do torby i wyciągnęłam telefon. Dwa nieodebrane połączenia od mamy i jeden esemes: ' gdzie jesteś do cholery? Martwię się! '. Prychnęłam tylko i wrzuciłam urządzenie z powrotem do torby. Gdyby naprawdę się martwiła robiłaby coś w tym kierunku i miałabym trzydzieści nieodebranych połączeń i z dziesięć wiadomości, a nie dwa połączenia i jeden esemes. Wzięłam pędzel i zaczęłam robić cienie na trawie, żeby była bardziej realistyczna. - Czemu nie oddzwoniłaś?
- To nie był nikt ważny. - odpowiedziałam i zabrałam się za robotę.




Wiem, wiem. NIC SIĘ NIE DZIEJE! Przepraszam bardzo ;c
Ale muszę się pochwalić, że jest to pierwsze opowiadanie, dla którego mam wenę i rozdziały piszę z dnia na dzień. Nie mam zielonego pojęcia czy dodam coś przez weekend, bo mam sporo nauki, ale postaram się coś nabazgrać.
Dziękuję za KAŻDY komentarz który tutaj zamieszczacie! Tylko mam jedną prośbę: jak macie blogi to nie dawajcie ich w komentarzach pod notką tylko w zakładce 'SPAM'. Gwarantuję, że wejdę i skomentuję xx

PS. Dziękuję za ponad 1300 wejść w trzy dni!

7 komentarzy:

  1. pisz, pisz, są świetne xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny *.* Masz dziewczyno talent :)) Czekam na następny //@Patoskaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Nono, podoba mi się. Dzięki, że napisałaś mi na tt o tym opowiadaniu.. Jest ciekawe i zaczyna się fajnie xd Hmm, Zayn nauczycielem, fajnie fajnie. Czekam na następny i życzę weny..
    +zapraszam do mnie: opowiadnieoonedirection.blogspot.com

    PS. Informuje mnie o nowych rozdziałach na tt @keepcalmxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny *_* czekam na następny < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest zajebisty. Z niecierpliwością czekam na nexta. @Karola_Horan69

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba ten blog :) Jest po prostu inny niż wszystkie, na których już byłam :) Cieszę się, że masz wenę, ale życzę ci żeby była jeszcze większa x Czekam na kolejny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak nic sie nie dzieje? Akcja sie dopiero rozkręca :) Czytam dalej :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ci bardzo za poświęcenie kilku minut na przeczytanie tego rozdziału :)
Dziękuję za każdy komentarz. To właśnie on motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :)